|
Dziurawy Kociol www.kociool.fora.pl ---- wszystko o HP
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eomer
mugol
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:47, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Może on pomylił Forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lusi
mugol
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Sob 18:52, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
no to ja nie będę orginalna i też poprosze o pocztóweczkę 23 lub o większym rozmiarze.
[link widoczny dla zalogowanych]
gg 1559509
pozdr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Z-Z
mugol
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Sob 19:08, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
23. jeszcze nie ma. jak sie ostatnio pojawila to bylo 45%. ale jak bedzie cala to na pewno znajdzie sie w necie, wiec nie trzeba wysylac.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
roben
Gość
|
Wysłany: Sob 19:21, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Mam prośbe o przesłanie pocztówki do 23 i dalej, jak ktoś ma [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aniusia
Gość
|
Wysłany: Sob 19:39, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Nie ma jeszcze powyzej 23!
Nawet 23 jeszcze do konca nie ma a Ty juz chcesz wyzej!
|
|
Powrót do góry |
|
|
komornik
mugol
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:49, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ja to bym poprosił od poczatku wszystko bo trochę za pozno sie lognałem. nie wiedzialem ze juz po polskiemu "cała mapa" jest.
@ jest w profilu a gg to tez gdzieś na dole widac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Is
pirszoroczny
Dołączył: 26 Lip 2007
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:54, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Jeśli mógłby mi ktoś wysłać adres dragona (wiem szybka jestem) na pw, mogłabym wymienić się linkami innych stronek sami-wiecie-czego. Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gumis2
Gość
|
Wysłany: Sob 19:54, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
ma ktos 19 rozdzial? prosze na [link widoczny dla zalogowanych] z góry dziekuje
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 20:31, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
prosze o wyslanie zaproszenia na grono i Linka na DB mój mail to [link widoczny dla zalogowanych] .Z góry dziekuje:D
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucjusz_pl
mugol
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:34, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Prosze o pocztówki i zaproszenie... od 23 rozdzialu włącznie. mój adres to [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
radek
Gość
|
Wysłany: Sob 20:38, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Witam
Ktoś kilka stron wcześniej napisał, że K_L_U_B Ś_L_I_M_A_K_A znów działa.
Jak ktoś ma do nich adres to dajcie proszę.
A może ma ktoś namiary na A_R_M_I_Ę Ś_W_I_S_T_A_K_A?
[link widoczny dla zalogowanych]
Pozdrawiam
|
|
Powrót do góry |
|
|
komornik
mugol
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:46, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
radek napisał: |
Witam
Ktoś kilka stron wcześniej napisał, że K_L_U_B Ś_L_I_M_A_K_A znów działa.
Jak ktoś ma do nich adres to dajcie proszę.
A może ma ktoś namiary na A_R_M_I_Ę Ś_W_I_S_T_A_K_A?
[link widoczny dla zalogowanych]
Pozdrawiam |
klub ślimaka jest zamkniete
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aniusia
Gość
|
Wysłany: Sob 20:50, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Klub Ślimaka nie jest zamknięty
|
|
Powrót do góry |
|
|
zielzielona
mugol
Dołączył: 26 Lip 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:52, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Rozdział 23
Posiadłość Malfoyów
Harry spojrzał na obojga z nich, teraz jedynie zarysowanych w mroku. Widział, jak Hermiona kieruje swoją różdżkę, ale nie na zewnątrz namiotu, tylko na twarz
Harry'ego. Nagle miał miejsce huk i promień białego światła. Harry wygiął się w agonii, niezdolny do patrzenia. Czuł jak jego twarz puchła mu w dłoniach, podczas gdy
głosy ciężkich kroków zdawały się otaczać go ze wszystkich stron.
- Wstawaj, śmieciu!
Nieznane dłonie gwałtownie podniosły Harry'ego z ziemi. Nim zdołał powstrzymać je, ktoś zaczął już grzebać po jego kieszeniach. W końcu wyjął różdżkę z tarniny
(blackthorn) Harry'ego. Harry kurczowa złapał za swoją nieznośnie bolącą twarz, która była brawie niewyczuwalna pod swoimi palcami. Była ona napuchnięta i
naciągnięta tak jakby cierpiał na okropny atak alergii. Jego oczy zmniejszyły się do rozmiaru szparek, przez które prawie nic nie mógł dostrzec. Jego okulary gdzieś upadły,
gdy był wywlekany z namiotu, więc jedyne co mógł dostrzec to sylwetki czterech, czy pięciu osób, które także wyciągały Rona i Hermionę.
- Zostawcie-ją! - wrzasnął Ron. Potem nagle słychać było charakterystyczny dźwięk uderzenia w twarz: Ron stęknął z bólu, a Hermiona krzyknęła r11; Nie! Zostawcie
go w spokoju! Zostawcie go!
- Twój chłopak dostanie więcej, jeśli odnajdę jego nazwisko na liście r11; powiedział okropny, ochrypły znajomy głos r11; Smakowita dziewczyna ... co za cudo ... podoba
mi się delikatność twojej skóry.
Zawartość żołądka Harry'ego przewróciła się. Znał tą postać: Fenrir Greyback, wilkołak, któremu dano możliwość noszenia szat Śmierciożercy, w zamian za to, że będzie
używał swojej bezwzględności i okrucieństwa.
- Przeszukajcie namiot r11; powiedział inny głos. Harry'ego wyrzuciło twarzą do ziemi. Głuchy cios zadany Ronowi mówił, że musi być on gdzie s w pobliżu. Harry
dosłyszał różne kroki oraz hałasy, spowodowane przez mężczyzn przewracających krzesła w namiocie, gdy go przeszukiwali.
- Teraz, zobaczmy kogo tu mamy r11; powiedział tryumfalny głos Greybacka, gdy przewracał Harry'ego na plecy. Światło bijące z jego różdżki padło na twarz Harry'ego.
Potem Greyback zaśmiał się.
- Będę potrzebował piwa krzemowego, by to oblać. Co się z tobą stało, brzydalu?
Harry nie odpowiedział od razu.
- Coś powiedziałem r11; powtórzył Greyback. Harry wypuścił powietrze z przepony, co podwoiło tylko ból. - Co się tobie stało?
- Użądlony r11; wymamrotał Harry r11; Zostałem użądlony
- Tak, na to wygląda r11; odparł drugi.
- Jak się nazywasz?
- Ja r11; Vernon. Vernon Dudley.
- Sprawdź na liście, Scabior r11; powiedział Greyback, po czy ruszył w stronę Rona. - A jak z tobą, rudzielcu?
- Stan Shunpike r11; powiedział Ron
- Tak jak cała reszta r11; powiedział mężczyzna nazwany Scabior. - Wiemy, że Stan Shunpike jest pochłonięty czymś inny.
Kolejne uderzenie.
- Jestem Bardy r11; wysapał Ron. Jego usta, jak pomyślał Harry, były pełne krwi. - Bardy Weasley
- Weasley? - wychrapał Greyback r11; Więc, nawet jeśli nie jesteś szlamą, to związany jesteś z tą rodziną zdrajców krwi. Wreszcie... twoja mała przyjaciółka.. -
powiedział to z taką lubością, że przyprawiło to Harry'ego o dreszcze.
- Spokojnie, Greyback r11; powiedział Scabior ponad wyśmiewającymi się pozostałymi Śmierciożercami.
- Och, nie mam zamiaru jeszcze jej ugryźć. Zobaczmy, czy szybciej przypomni sobie swoje imię, niż ten Barney. Jak się nazywasz, dziewczynko?
- Penelopa Clearwater - powiedziała tonem przestraszonym, ale stanowczym.
- Jaki jest twój status krwi?
- Jestem półkrwi r11; odpowiedziała
- Łatwo sprawdzimy r11; powiedział Scabior. - Ale wyglądacie mi jeszcze na uczniaków
- Ukończyliśmy już Hogwart r11; odparł Ron.
- Taa, rudzielcu. - powiedział Scabior.
- I zrobiliście sobie kemping r11; warknął Greyback. - Zakon Feniksa. Coś to wam mówi?
- Takh
- Więc,oni nie okazują należytego szacunku imieniu Czarnego Pana. Jego imię jest objęte Tabu. Już kilku członków Zakonu wyśledziliśmy w ten sposób. Zobaczymy.
Zwiążcie ich razem z tamtą dwójką.
Ktoś pociągał Harry'ego za włosy, pchnął go kilka metrów i ustawił w pozycji siedzącej, a potem zaczął związywać go plecami do pozostałych. Harry wciąż był na wpół
widomy i prawie niczego nie widział przez swoje opuchnięte oczy. W końcu, jak mężczyzna skończył wiązać ich i odszedł, Harry szepnął do współwięźniów -Ma ktoś
różdżkę?
- Nie -odpowiedzieli Ron i Hermiona, siedzący po obu stronach Harry;ego.
- To wszystko przeze mnie. Wymówiłem to imię. Przepraszam...
- Harry ...
Był to nowy, ale znajomy głos, który pochodził od osoby siedzącej dokładnie za Harrym, po lewej stronie Hermiony.
- Dean?
- To ty! Jeśli dowiedzą się kim jesteś... To porywacze. Szukają wagarowiczów, a potem sprzedają ich za złoto.
- Niezłe łowy dziś, co? - powiedział Greyback, gdy jego buty nabijane wiekami (dosłowne tłumaczenie) przeszły obok Harry'ego i gdy usłyszeli więcej hałasu i łoskotu
dobiegającego z namiotu. - Szlama, goblin-uciekinier, trzech wagarowiczów. Sprawdziłeś ich nazwiska, Scabior? - warknął
- Taa, ale nie ma na niej żadnego Vernona Dudley'a , Greyback.
- Ciekawe, - powiedział Greyback. - Bardzo ciekawe.
Kucnął przy Harry, który dostrzegł przez małą dziurkę pomiędzy jego opuchniętymi powiekami, twarz pokrytą plątaniną siwych włosów i jego wąsy (lub bokobrody) z
ostro zakończonymi brązowymi zębami i ranami w kącikach ust. Śmierdział tak jak wtedy na wieży, gdzie umarł Dumbledore, a mianowicie brudem, potem i krwią.
- Więc nie jesteś poszukiwany, Dudley? A może po prostu ukrywasz się pod innym imieniem? W którym domu byłeś w Hogwardzie?
- W Slytherinie r11; odpowiedział Harry automatycznie
- Czy to nie ciekawe, że oni zawsze wiedzą, co chcemy usłyszeć, co nie? -Scabior nieufnie spojrzał zza cienia. - Ale żaden z nich nie wie, gdzie dokładnie znajduje się
pokój wspólny.
- Jest w lochach. - wyraźnie powiedział Harry r11; Trzeba przejść przez ścianę. Jest tam pełno trupich czaszek i różnych takich rzeczy. No i jeszcze znajduje się pod
jeziorem, więc światło tam jest zielone.
Krótka przerwa.
- No, no. Wygląda na to, że złapaliśmy małego Ślizgona. - powiedział Scabior. - Dobra twoja, Vernon, bo nie ma zbyt wile szlam w Slytherinie. Kim jest twój ojciec?
- Pracuje w Ministerstwie r11; skłamał. Harry wiedział, że cała ta opowieść upadłaby już po małym śledztwie, ale z drugiej strony i tak ta gra nie będzie trwać zbyt długo.
Przynajmniej póki jego twarz nie odzyska poprzedniego wyglądu. - W Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof.
- Wiesz, co Greyback r11; powiedział Scabior r11; Chyba naprawdę jest jakiś Dudley w Ministerstwie.
Harry ledwo oddychał: Czy szczęście, po prostu szczęście uratuje ich wszystkich?
- Proszę, proszę r11; powiedział Greyback, a Harry mógł przysiąc, że słyszy nutę niepokoju w twardym głosie. Wiedział także, że Greyback zastanawiał się, czy właśnie
nie zaatakował i związał syna jakiegoś ministra. Serce Harry'ego biło pod liną wokół jego żeber. Harry nie byłby zaskoczony, gdyby Greyback mógł to dostrzec. - Więc,
jeśli mówisz prawdę, brzydalu, nic nie będziesz miał wbrew wycieczce do Ministerstwa. Zdaje mi się, że twój ojciec nagrodzi nas za przyprowadzenie ciebie.
- Ale r11; usta Harry'ego były całkowicie suche r11; Jeśli dacie nam...
- Hej! - ktoś zawołam z wnętrza namiotu. - Coś tu mam! Greyback!
Czarna postać spieszyła się w ich kierunku, a Harry dostrzegł blask srebra odbitego z różdżek. Znaleźli miecz Gryffindora.
- Baaardzo ładne r11; powiedział z podziwem Greyback do swojego towarzysza. - Naprawdę, bardzo ładne. Wygląda na robotę goblinów. Skąd to macie?
- To mojego ojca r11; skłamał Harry. - Miał nadzieję, że nie dostrzega imienia wygrawerowanego na rękojeści. - Wzięliśmy go do ścinania drewna na...
- 'ekaj, Greyback. Czy to nie z Proroka?
Gdy Scabior to powiedział, blizna Harry'ego, która była niezwykle napięta przez rozciągnięte czoło, dziko zapłonęła. Wyraźniej niż cokolwiek dookoła niego, Harry
zobaczył wysoką budowle - surową, czarną i posępną twierdzę: myśli Voldemorta stały się znowu wyraźne, szybował ku gigantycznej budowli w nastroju opanowanej
euforii w celu...
Zbliżam się... zbliżam się...
Usilnie starając się, Harry zamknął swój umysł dla myśli Voldemorta, siadając znowu na swoim miejscu, przywiązany do Rona, Hermiony, Deana, and Griphooka w
ciemności, przysłuchując się Scabiorowi i Greybackowi.
- Hermiona Granger mówił Scabior r11; szlama - znana jest z tego, iż podróżuje z Harrym Potterem.
Mimo, że blizna Harry'ego płonęła w milczeniu, ten podjął ostateczną próbę bycia obecnym, by nie dostać się do głowy Voldemorta. Harry słyszał szelest butów
Greybacka, gdy kucnął przy Hermionie.
- Wiesz co dziewczynko? To zdjęcie chyba przedstawia ciebie
- To nie ja! Nie ja!
Przerażony pisk Hermiony brzmiał tak jak przyznanie się.
- ...znana jest z tego, iż podróżuje z Harrym Potterem. - powtórzył w milczeniu Greyback.
Wszędzie zapadła cisza. Blizna Harry'ego okropnie piekła, mimo tego próbował z całych sił wyrwać się myślom Voldemorta. Jeszcze nigdy wcześniej nie było ważnym
zostać przy swoim umyśle, niż teraz.
- Cóż, to wszystko zmienia, prawda? - wyszeptał Greyback. Nikt nic nie mówił: Harry wyczuł całą grupę porywaczy zastygłych, patrzących oraz poczuł dygoczące ramię
Hermiony. Greyback wstał i przeszedł kilka kroków w miejsce, gdzie siedział Harry. Znowu ukląkł i zaczął wpatrywać się w zniekształconą twarz.
- Co tam masz na czole, Vernon? - zapytał delikatnie, a jego oddech zanieczyścił nozdrza Harry'ego, gdy ten przycisnął swój brudny palec do jego blizny.
- Nie dotykaj tego! - wrzasnął Harry. Nie mógł powstrzymać się, myślał, że zachoruje przez ból.
- Myślałem, że nosisz okulary, Potter? - szepnął Greyback
- Znalazłem okulary! - krzyknął jeden z porywaczy, stojący z tyłu r11; Okulary były w namiocie. Greyback, czekaj...!
Chwilę później wbito Harry'emu z powrotem okulary na nos, a wszyscy porywacze przybliżali się w jego stronę, gapiąc się na niego.
- Mamy go r11; zazgrzytał Greyback r11; Mamy Pottera!
Potem wszyscy nagle cofnęli się, zszokowani tym, co się wydarzyło. Harry, cały czas walcząc, by pozostać tam obecny w swojej rozdzierającej głowie, nie był w stanie,
nic powiedzieć. Fragmenty wizji rozbijały się o powierzchnię umysłu Harry'ego.
- Ukrywał się ze wysokimi murami czarnej fortecy... -
Nie, on był Harrym, związanym, bez różdżki w śmiertelnym zagrożeniu.
- Patrzył w górę, ku najwyższemu oknu, najwyższej wieży...
Nie, on był Harrym, oni omawiali jego los z ciszonymi głosami
- Czas polecieć -
- ...Do Ministerstwa...?
- Chrzanić Ministerstwo r11; huknął Greyback. - Oni przypiszą sobie całą chwałę. Mówię, żebyśmy wzięli go prosto do Sami-Wiecie-Kogo
- Wezwiesz go tu? - zapytał wyraźnie przestraszony Scabior
- Nie r11; warknął Greyback - Nie mam... Mówią, że używa domu Malfoyów jako kryjówkę. Tam zabierzemy chłopaka.
Harry przypuszczał dlaczego Greyback nie chciał przywołać Voldemorta. Może i wilkołak mógł nosić szaty Śmierciożerców, gdy tylko potrzebowali jego pomocy, ale
tylko wybrani mogli być naznaczeni Mrocznym Znakiem. Widocznie Greybackowi nie przyznano tego najwyższego zaszczytu.
Blizna Harry'ego znowu zaczęła płonąc-
-a on zaczął się wznosić, lecąc do okna na samym szczycie wieży-
- ... całkowicie przekonany, że to on> Bo jeśli to nie on, Greyback, to już nie żyjemy.
- Kto tu rządzi? - ryknął Greyback, zakrywając poprzedni moment niekompetencji. - To jest Potter! On plus jego różdżka to dwieście tysięcy galeonów! Ale jeśli jesteście
na tyle martwy, by nie móc iść dalej, to to wszystko będzie dla mnie, a jak mi się poszczęści ta dziewczyna też!
- okno było niczym więcej jak najzwyklejszą dziurą w czarnej ścianie, ale nie na tyle dużą, by można było przejść przez nią... Wychudzona postać była widoczna przez tą
dziurę. Była ona zwinięta na kocu... martwa czy żywa?
- Dobra! - powiedział Scabior r11; Dobra! Wchodzimy w to! No ale co z resztą, Greyback? Co z nimi zrobimy?
- Można przecież też ich wziąć. Mamy tu dwie Szlamy r11; to dziesięć galeonów. Podaj mi miecz. Jeśli to rubin, to kolejna mała fortunka dla nas.
Więźniowie zostali dokładnie przeszukani. Harry słyszał jak przerażone Hermiona szybko oddychała.
- Trzymaj mocno i nie puszczaj. Ja osobiście zajmę się Potterem. - powiedział Greyback, pociągając całą dłonią pęk włosów Harry'ego. Harry w tym momencie czuł jak
pożółkłe paznokcie drapią jego skalp. - na trzy! Raz r11; dwa r11; trzy!
Wszyscy deportowali się, zabierając ze sobą więźniów. Harry walczył z dłonią Greybacka, ale bez żadnego skutku: Ron i Hermiona ściśnięci, napierali na niego z obu
stron. Nie potrafił odsunąć się od grupy, a kiedy jego ciężki oddech wydostawał się na zewnątrz, blizna Harry'ego paliła jeszcze bardziej
- gdy przeszedł przez dziurę, niczym wąż, wylądował lekko niczym mgła w pokoiku na wieży -
Więźniowie poupadali na siebie, gdy wylądowali na jakieś wiejskiej dróżce. Oczy Harry'ego, wciąż opuchnięte, potrzebowały chwili, by mogły się zaklimatyzować, a
potem zobaczył dwie mosiężne bramy prowadzące przez posesję. Wtedy poczuł się odrobinkę wolny. Najgorsze jeszcze nie nastąpiło: Voldemorta nigdzie nie było. Harry
wiedział, mimo, że starał zwalczyć te wizje, że Voldemort znajduje się w dziwnym, forteco podobnym miejscu, na szczycie wieży. Ale to, ile zajmie Voldemortowi
zjawienie się tu, kiedy dowie się, że jest tu Harry, było inną kwestią...
Jeden z porywaczy podszedł do bramy i potrząsł nią
- Jak tam dostaniemy się, Greyback? Ona jest zamknięta. Cholera
Odsunął swoje dłonie od bramy przestraszony.
Żelazo zaczęło się wykręcać, zwijać i zwijać aż w końcu uformowało się w przerażającą twarz, która przemówiła rozbrzmiewającym echem głosem. „ wyraź swój cel
(zamiar)’
“Mamy Pottera!” Greyback ryknął tryumfalnie. “Zdobyliśmy Harry’ego Pottera!”
Brama otworzyła się.
“Ruszać się!” powiedział Greyback do swoich ludzi, i więźniowie zostali popchnięci w kierunku bramy i w górę drogi dojazdowej, skierowali się między wysokimi
żywopłotami, to przyciszyło ich kroki. Harry dostrzegł upiorny biały kształt nad nim, i zdał sobie sprawę, że jest to biały paw (albinos). Potknął się i był ciągnięty przez
Greybacka; skoro wprawiał w osłupienie wzdłuż z ukosa, dla pracowników domu przylegający tylną ścianą do innego do czterech innych więzień. Zamykając opuchnięte
oczy, pozwolił bólowi w swojej bliźnie pokonać się na moment, chcąc wiedzieć co Voldemort robił, czy wiedział już, że Harry jest złapany.... Wyniszczony człowiek pod
wąskim kocem i odwróciła się do niego, oczy otwierające się w czaszce twarzy.... Słabowity człowiek czuwał, wielkie zapadnięte oczy spojrzały na niego, na Voldemorta,
a następnie uśmiechnął się. Nie miał większości zębów....
“Więc, przyszedłeś. Pomyślałem, że by... pewnego dnia. Ale twoja podróż była bezcelowa. Nigdy nie miałem tego.”
„Kłamiesz !”
Gniew Voldemorta pulsował w nim, blizna Harry’ego zabolała tak, że myślał, że pęknie z bólu, więc szarpnął swój umysł z powrotem do własnego ciała, walcząc by
pozostać świadomym, jako więźniowie były pod presją.
Światło wylało się ponad wszystkimi z nich.
„ Co to jest? „ zapytał zimny kobiecy głos
“Mieliśmy się tu zobaczyć z Tym-Którego-Imieni-Nie-Można-Wymawiać!” powiedział chrapliwie Greyback.
„Kim jesteś?”
„Przecież wiesz kim jestem” odpowiedział urażony w wilkołaczy głos. “Fenrir Greyback! Złapaliśmy Harry’ego Pottera!”
Greyback chwycił Harry'ego i zaciągnął go aby stanął przodem do światła, zmuszając innych więźniów do przesunięcia się.
“Wiem, że jest spuchnięty, ale to naprawdę on!” dokończył Scabior.
“Jeśli przypatrzysz trochę bliżej, to zobaczysz bliznę. I tak tu, widzisz tą dziewczynę? Szlamę, która podróżowała z nim, ma’am. To jest bez wątpienia on, i mamy jego
różdżkę też! tu, ma’am—“
Przez swoje opuchnięte powieki Harry zobaczył, jak Narcissa Malfoy przypatrywała się jego spuchniętej twarzy. Scabior popchnął różdżkę z tarniny(owoc, mający cierpki
smak...pewnie chodzi i materiał z którego została wykonana różdżka) ku niej. Podniosła swoje brwi.
„Przyprowadź ich” powiedziała.
Harry i inni zostali popchnięci i ciężkimi krokami skierowali się do przedpokoju wyłożonego portretami.
„Chodź za mną „ powiedziała Narcyza prowadzać go przez korytarz. “Mój syn, Draco, jest w domu na wakacje wielkanocne. Jeśli to jest Harry Potter, on z pewnością
będzie to wiedział, rozpozna go.”
Salon był jasny mimo ciemności na zewnątrz; nawet ze swoimi oczami prawie zamknięty Harry mógł rozpoznać szerokie proporcje pokoju. Kryształowy żyrandol zwisał z
sufitu, na ciemnych fioletowych ścianach wisiało wiele portretów. Dwie postacie podniosły się z foteli, które stały przed ozdobnym marmurowym kominkiem, ponieważ
więźniowie zostali wprowadzeni do pokoju przez Snatchers.
„ Kto to jest?”
Okropnie znajomy, mówiąc przeciągając samogłoski styl Lucius Malfoy dotarł do ucha Harry’ego. Wpadał w panikę. Nie mógł zobaczyć żadnego wyjścia, i to było
łatwiejsze, ponieważ strach przed nim wzrósł, próbował zasłonić myśli przed Voldemortem, chociaż jego blizna wciąż paliła.
“Oni mówią, że mają Pottera, ” powiedział zimny głos Narcissy. “Draco, podejdź do mnie.”
Harry nie ośmielił się spojrzeć wprost na Draco, ale zobaczył go kątem oka; był on nieco wyższa niż Harry, wzrastając z fotela, Harry zauważył jego bladą twarz i
wyraźną plamę pod biały-blond włosami.
Greyback zmusił więźniów do obrócenia się jeszcze raz tak, że Harry znajdował się bezpośrednio poniżej żyrandola.
„ Więc chłopcze?” zacharczał wilkołak
Harry stał przodem do lustra ponad kominkiem, miało ono wielką i pozłacaną ramę, która układała się misternie wzory na kształty spirali(ślimaczków). Przez szpary
swoich oczu zobaczył swoje własne odbicie po raz pierwszy od opuszczenia Grimmauld Place.
Jego twarz była olbrzymia, błyszcząca, i różowa, każda cecha sfałszowana przez przekleństwo Hermiony. Jego czarne włosy sięgnęły do ramion i tworzyły ciemny cień
wokół jego szczęki. Nie wiedział, że to jest on, kiedy tak stał tam i patrzył, zaczął się zastanawiać kto wziął jego okulary. Postanowił tego nie mówić, ponieważ jego głos
wydać go; jeszcze wciąż unikał spojrzeniem Draco ale wiedział, że nastąpi to prędzej czy później.
„Więc Draco? „ powiedział Lucius Malfoy. Powiedział chciwie „To on? To naprawdę Harry Potter?”
„ Nie wiem – Nie mogę być pewnym” powiedział Draco.
Powstrzymywał swoją odległość od Greybacka, i wyglądał na wystraszony z patrzenia na Harry'ego jako Harry.
“Lecz przyjrzyj się mu ostrożnie, przyjrzyj się! Podejdź bliżej!” Harry nigdy nie słyszał Lucius Malfoy tak podnieconego.
“Draco, damy Pottera Czarnemu Pan, wszystko zostanie nam wybaczone -“
“ Mam nadzieję, że nie zapominał Pan, kto w rzeczywistości go złapał, Panie Malfoy?” powiedział Greyback groźnie.
„ Ależ oczywiście, że nie, oczywiście , że nie” powiedział Lucjusza niecierpliwie. Podszedł do Harry'ego, podszedł tak blisko Harry widział jego zawsze bladą twarz z
bliska, mimo zapuchniętych oczu. Z twarzą opuchnięta niczym maska, Harry miał wrażenie, że spoglądał na zewnątrz jakby spomiędzy więziennych krat.
“Co z nim zrobisz ?” zapytał Lucius Greybacka „Jak on się znalazł w tym stanie”
„To nie byliśmy my”
“Jka dal mnie to, to wygląda podobnie jak Jadowite Przekleństwo ” powiedział Lucjusza.
Jego szare oczy przeszukiwały czoło Harry’ego.
“Coś tam jest ” szepnął. “To może być blizną, rozciągnięta mocno ale.... ” Draco, chodzić tu, popatrz jak należy! Co o tym myślisz?”
Harry zobaczył teraz podniesioną twarz młodego Malfoya, który stał po prawej stronie swojego ojca. Byli do siebie nadzwyczaj podobni. Ale nie w tej chwili, kiedy ojciec
spoglądał na Harry'ego z nieukrywanym podekscytowaniem, podczas gdy spojrzenie syna było pełne niechęci, a nawet strachu.
-Sam nie wiem - powiedział i cofnął się do kominka, gdzie stała jego matka, obserwując całą sytuacje.
-Lepiej być pewnym, Lucjusz - zawołał Narcyza swoim zimnym, czystym głosem -Całkowicie pewnym, że to jest Potter, zanim wezwiemy Czarnego Pana . . . Mówią, że
należy do niego - wskazała na różdżkę z tarniny - ale nie zgadza się z tym, co opisał Olivander . . . Jeśli się pomylimy, Czarny Pan przybędzie tu na próżno. . . Pamiętasz,
co zrobił Rowlowi i Dołohowowi?
-A co w takim razie z tą szlamą?- warknął Greyback. Harry'ego prawie zwaliło z nóg, kiedy Porywacze obrócili ich ponownie. Światło padało teraz na Hermione.
-Czekaj- powiedziała Narcissa ostro -Tak - tak, ona była u Madam Malkin z Potterem! Widziałam jej zdjęcie w Proroku! Popatrz, Draco, czy to nie Panna Granger? -Ja .
. .być może . . . tak-
-W takim razie, to jest chłopak Weasleyów! - krzyknął Luciusz, obchodząc wielkimi krokami związanych więźniów, a w końcu stając przed Ronem -To oni, przyjaciele
Pottera - Draco, popatrz na niego, czy to nie syn Artura Weasleya - zaraz, jak on miał na imię... -?
-Tak- powtórzył Draco, stojąc plecami do więźniów - To może być on. Drzwi salonu otworzyły się zza pleców Harry'ego. Przemówiła kobieta, a dźwięk jej głosu napawał
Harry'ego jeszcze większym strachem.
- Co jest? Co się stało, Cissy? Bellatrix Lestrange przeszła wolno wokół więźniów i zatrzymał się na prawo od Harry'ego, gapiąc się na Hermione swoimi ciężkimi
oczyma:
-Ale na pewno- wyszeptała - to jest ta szlama? To jest Grander?
-Tak, tak, to jest Granger!- ogłosił Luciusz -I obok niej, jak sądzę, Potter! Potter i jego przyjaciele, którzy wreszcie dali się złapać! -Potter? - wrzasnęła Bellatrix i cofnęła
się o krok, by lepiej przyjrzeć się Harry'emu -Jesteś pewny? W takim razie, Czarny Pan musi zostać poinformowany natychmiast! Pociągnęła za swój prawy rękaw,
rozrywając koszulę: Harry zobaczył, jak Mroczny Znak zapłonął na jej ramieniu i wiedział, że zamierzała go dotknąć, by wezwać swojego ukochanego mistrza -
“I właśnie miałem go wezwać!” powiedział Lucjuszem, i jego ręka w rzeczywistości zacisnęła się o nadgarstek Bellatrix, uniemożliwiając jej dotykanie Znaku. “Wezwę
go, Bella. Potter został zabrany do mojego domu, i dlatego wezwanie Czarnego Pana leży w mojej władzy -“
“Twojej władzy!” uśmiechnęła się szyderczo, próbując wyszarpnąć rękę z jego uścisku. “Straciłeś władzę gdy zgubiłeś swoją różdżkę, Lucjusz! Jak śmiesz! Brać twoje
ręce zamiast moje!”
“To nie ma nic wspólnego z tobą, to nie ty zdobyłeś chłopaka -“
„Prośba o twoje ułaskawienie, Panie Malfoy”, wtrącił Greyback, „ale to my złapaliśmy Pottera, i to my będzie się upominać o złoto.
“Złoto!” zaśmiała się Bellatrix, wciąż próbując wyswobodzić się z uchwytu szwagra, w poszukiwania w kieszeni dla jej różdżki.
“Weź swoje złoto, śmieciarzu, co ja niby zrobię ze złotem? Ja chcę tylko odzyskać honor z …
Zatrzymała się zmagając jej czarnymi oczami określając położenie czegoś, czego Harry nie mógł dostrzec. Uradowany jej kapitulacją Lucjusz odrzucił jej rękę i drąc
rękaw swojej szaty-
- "STÓJ" wrzasnęła Bellatrix, " Nie dotykaj tego, powinniśmy poczekać, inaczej wszyscy zginiemy jeśli przybędzie Czarny Pan".
Lucjusz zamarzł. Jego palec wskazujący uniósł się wskazując na "TO"
Bellatrix szybkim krokiem wyszła z pola widzenia Harrego "Co to jest" usłyszał jej głos "Miecz" odpowiedział ktoś inny.
Coś chrząknęło ponad porywaczem. "Oddaj mi to", "NIe jest twój, należy do mnie to ja go znalazłem i zdobyłem.
Nastapił wielki huk, od uderzenia zaiskrzyło się czerwonym światłem. harry wiedział, że porywacz został ogłuszony. Usłyaszał gniewny okrzyk kompanów poległego.
Scabior pociągnął swoją różdzkę.
- W co ty sobie z nami pogrywasz kobieto?
- Drętwota! krzyknęła kobieta, Drętwota. Nie mieli z nią szans nawet jeśli ich było czterech a ona jedna. Z tego co wiedział Harry była wiedżmą z potężnymi
umiejętnościami brakiem skrupółów i sumienia...
Wszyscy polegli, byli odrętwiali, wszyscy poza Greybackiem, który został zmuszyny do pozycji w klęczki podniesionymi rękoma.
Kątem oka Harry zauważył Bellatrix stojącą nad wilkołakiem, Miecz Griffindoru leżał mocno sciśnięty w jej dłoni. Z twarzą nie ukazującą żadnych emocjii
szepnęła:-Gdzie zdobyłeś ten miecz? W tym samym czasie wyciągnęła jego ukrytą różdzkę.
- Jak śmiesz! warknął, jego usta były jedyną częscią ciała, którą mógł poruszać. Zmuszony był patrzeć jej w oczy.
- Uwolnij mnie kobieto! Krzyknął, obnażając swoje zęby.
-Gdzie znalazles ten miecz - powtorzyla Bellatrix machajac nim przed twarza Greybacka - Przeciez Snape wyslal go do mojej skrytki w banku Gringotta...
-Znalazłem to w ich namiocie. Wydyszał Greyback Mówię Ci, wypuść mnie! Machnęła swoją różdżką a wilkołak podniósł się na nogi
ale wydawał się zbyt ostrożny by podejść do niej. Kręcił się za fotelem, Jego brudne zakrzywione pazury wbiły się w oparcie.
-Draco! Wyprowadź tą mendę na zewnątrz. Powiedziała Bellatrix, wkazując na nieprzytomnego maga.Jeśli nie masz jaj by ich
wykończyć zostaw mi ich na placu.
-Jak śmiesz tak do neigo mówić! powiedziała Narcyzaw szale, lecz Bellatrix kazała się jej uciszyć.
-Sytuacja jest poważniejsza niz możesz to sobie wyobrazić Cissy! Mamy bardzo poważny problem, powiedziała wstając przy czym
lekko dyszała, patrzyła w dół na miecz analizując jego rękojeść. Następnie obróciła się i spojrzała na cichutkich więźniów.
-Jeśli to jest Potter we własnej osobie, to napewno nie jest groźny. Zamruczała mówiąc to raczej do siebie niż do reszty.
Czarny Pan chce rozprawić się z Potterem osobiście....ale co jeśli dowie się.... Muszę....Muszę teraz wiedzieć...
Znowu odwróciła się do swojej siostry, mówiąć:
-więźniowie muszą zostać zamknięci, kiedy będę myśleć co z nimi zrobić.
-To jest mój dom Bella, nie będziesz wydawać mi rozkazów in my-------
-Zrób to! NIe masz pojęcia w jakim niebezpieczeństwie jesteśmy! Syknęła Bellatrix. Wyglądała na szalenie przestraszoną, a cienki
płomień ognia wychodził z jej różdźki i wypalał dziurę w dywanie.
Narcyza była niezdecydowana przez moment, później kazałą wilkołakowi umieścić więźniów w piwnicy.
-Greyback! Czekaj, rzuciła, krótko Bellatrix. Wszyscy oprócz szlamy. Greyback chrumknął przyjemnie.
-NIE! Krzyknął RON. Możecie zatrzymać mnie! Bellatrix uderzyła go w twarz echo udzerzenia niosło się po sali.
-Jeśli umrze podczas przesłuchania obiecuję, że będziesz następny ;] Zdrajcy krwi są zaraz po szlamach na mojej liście.
-Zabierz ich na dół Greyback i upewnij się, że są dobrze zamknięci, ale nie rób im narazie żadnej krzywdy... narazie...
Rzuciła Greyback'a różdżkę spowrotem do niego, potem wyciągneła spod szaty krótki, srebrny nóż.
Wzięła Hermione od innych więźniów, potem wywlokła ją za włosy na środek pokoju, podczas gdy Greyback zmuszał resztę do przejścia przez inne drzwi do ciemnego
korytarza, różdżkę trzymał na wprost niego, ukazując niewidzialną i porywającą siłę (?).
- Sądzisz że da mi trochę dziewczyny kiedy z nią skończy?
Greyback nucił sobie gdy prowadził ich przez korytarz.
- Albo powiem jej że chce ugryźć dwóch, mógłbym ciebie rudy?
Harry poczuł jak Ron drgnął. Poprowadzili ich w dól po stromych schodów, wciąż związanych plecami do siebie, przez co w każdym momencie groziło im poślizgnięcie i
złamanie karku.
Przy dole były wielkie drzwi. Greyback otworzył je stuknięciem różdżki, potem wrzucili ich do wilgotnego i przestarzałego pokoju i pozostawili w całkowitej ciemności.
Rozległo się echo zatrzaskiwanych drzwi od lochu kiedy usłyszeli z oddali okropny, długi krzyk bezpośrednio nad nimi.
- Hermiona - krzyknął Ron i zaczął się wić i szamotać próbując uwolnić się od sznurów, którymi byli razem związani tak że Harry zachwiał się. - Hermiona!
- Bądź cicho - rzekł Harry - Zamknij się Ron, musimy opracować drogę.
- Hermiona, Hermiona!
- Potrzebujemy planu, przestań krzyczeć, potrzebujemy czegoś do odwiązania tego sznura.
- Harry? - rozległ się szept z ciemności. - Ron? To ty?
Ron przestał krzyczeć. Usłyszeli dźwięk niedaleko nich a potem Harry zobaczył cień przysuwający sie bliżej.
- Harry? Ron?
- Luna?
- Tak to ja! O nie... Nie chciałam żeby was zlapali!
- Luma możesz nam pomoc uwlonic sie od tych sznurów? - powiedział Harry.
- Oh tak, sadzę wiec....tam jest stary gwóźdź którego używamy jeśli chcemy cokolwiek przerwać....jedną chwilkę.
Hermiona znowu na górze krzyknęła i usłyszeli również krzyczącą Bellatrix ale jej słowa były niesłyszalne ponieważ Ron znowu wrzasnął,
- Hermiona! Hermiona!
- Panie Ollivander? Harry usłyszał jak Luna mówi - Panie Ollivander, ma pan gwóźdź? Czy może Pan pożyczyc mi go na chwilkę.... Myślę że był obok dzbanu z wodą.
Wróciła w ciągu kilku sekund.
- Musi pan pozostać tutaj jeszcze trochę i się nie ruszaćr11; powiedziała
Harry mógłby czuć jej kopanie w twardych włóknach sznura, by poluzować węzły. Z góry usłyszeli głos Bellatrix.
- Mam zamiar przepytać cię znowu! Gdzie znalazłaś ten miecz? Gdzie?
-Znaleźliśmy go...Znaleźliśmy go! PROSZE!- Hermina krzyczała znowu.
Ron walczył silniej niż kiedykolwiek i zardzewiały gwóźdź zsunął się na przegub dłoni Harry'ego.
r0;Ron, proszę nie ruszaj się! r1; Luna szepnęła. r0;Nie widzę, co robięr0;
r0;Moja kieszeń! r1; powiedział Ron, r0;W mojej kieszeni, jest Deluminator i jest pełen światła.
Kilka sekund później usłyszeli klikniecie i kule światła które Deluminator wessał z lamp w namiocie wleciały do piwnicy. Niezdolne by ponownie połączyć się ze źródłem
kule światła wisiały w powietrzu niczym małe słońca oświetlając cały pokój. Harry zobaczył Lune, oczy wszystkich zwrócone na jej blada twarz i nieruchoma figurę
Ollivandera, wytwórcy różdżek, kręcącego się na podłodze w rogu. Zerkając dookoła, wychwycił wzrok czterech znajomych współwięźniów. Dean i Griphook, goblin
który zdawał się być ledwie świadomy, stali związani sznurem oplatającym cale ich ciała.
-Oh tak jest o wiele łatwiej, dzięki Ron. - powiedziała Luna i znów zaczęła ciąć jej więzy.
-Hej Dean!
Z góry doszedł ich glos Bellatrix.
-Kłamiesz plugawa szlamo i ja to wiem! Byłaś w mojej krypcie w Gringocie! Mów prawdę! Mów prawdę!
Ktoś inny krzyknął strasznie: HERMIONO!
-Co innego wzięłaś? Co jeszcze masz?? Powiedz mi prawdę albo przyrzekam, przebiję cię tym nożem!
-Tam!
Harry poczuł ze sznury z niego opadają i odwrócił się pocierając swoje bolące przeguby/nadgarstki by zobaczyć Rona biegającego po piwnicy, sprawdzającego niski strop
w poszukiwaniu klapy w podłodze. Dean, którego twarz była posiniaczona i zakrwawiona , powiedział Lunie: "Dzięki" i stal tam cały drżąc. Griphuk zagłębił się w
podłodze piwnicy, patrzył zdezorientowany, ledwie trzymając się na nogach ,wiele szram przecinało jego smagłą twarz.
Teraz Ron próbował bez różdżki użyć zaklęcia Disapperate.
"Nie ma innej drogi ucieczki, Ron" powiedziała Luna, patrząc na jego bezowocne wysiłki. "Piwnica jest całkowicie ucieczko-odporna. Sama próbowałam wcześniej. Pan
Olivander był tu przez długi czas i on również próbował wszystkiego"
Hermiona krzyknęła znowu. Dźwięk przechodził Harry'ego na wskroś jakby ktoś zadawał mu fizyczny ból. Ledwie świadomy dzikiego klucia jego blizny, zaczął biegać
dookoła piwnicy, czując zbyt twarde dla niego ściany, wiedząc w głębi serca że jest to bezsensowne.
r0;Co jeszcze wzięliście, co jeszcze? ODPOWIEDZ MI! CRUCIO! r1;
Krzyki Hermiony rozbrzmiewały poza ścianami, na górze. Ron na wpół szlochał, po tym jak tłukł w ściany pięściami. Harry w zupełnej desperacji ściągnął torbę Hagrida z
szyi i szukał w niej po omacku, wyciągnął znicza od Dumbledorer17;a i potrząsnął nim, sam nie wiedział na co mając nadzieje -nic się nie wydarzyło. Machnął dwoma
połówkami jego złamanej różdżki z piórem feniksa, ale one były bez życia. Fragment lusterka od Syriusza spadł i teraz połyskiwał na podłodze i wtedy Harry zobaczył
błysk najjaśniejszego błękitu. Oko Dumbledore'a wpatrywało się w niego ze zwierciadła.
-Pomóż nam.- wrzasnął do niego w szaleńczej desperacji r11; Jesteśmy w piwnicy posiadłości Malfoy'ow, pomóż nam!
Oko mrugnęło i zniknęło. Harry nie był całkiem pewny czy naprawdę tam było. Przechylił odłamek zwierciadła w ten sam sposób, ale zobaczył ze nic tam nie widać poza
ścianami i sufitem więzienia. Na górze Hermiona krzyczała gorzej niż przedtem i Ron który był obok niego ryczał: HERMIONA! HERMIONA!
-Jak dostaliście się do mojej krypty? - słyszeli krzyk Bellatrix - Czy ten brudny mały goblin w piwnicy ci pomagał?
r0;Tylko spotkaliśmy go dziś wieczorem!r1; szlochała Hermiona. r0;Nigdy nie byliśmy wewnątrz
twojego skarbca. . . . To nie jest prawdziwy miecz! To jest kopia, tylko kopia!r1;
r0;Kopia?r1; zaskrzeczała Bellatrix. r0;Och, prawdopodobna historia!r1;
r0;Możemy łatwo ją zweryfikować!r1; dało się słyszeć nadchodzący głoś Lucjusza. r0;Draco, zaaportuj goblina, on może nam powiedzieć, czy miecz jest prawdziwy!r1;
Harry popędził przez piwnicę do miejsca, w ktorym Griphook został ulokowany na podłodze.
r0;Griphookr1; szepnął do szpiczastego ucha goblina, r0;musisz powiedzieć im, że ten miecz jest fałszywy, oni nie powinni wiedzieć, że jest prawdziwy, Griphook,
proszęr0;
*Usłyszał kogoś przedziurawiając własny kroki piwnicy*; w następnym momencie, Draco przemówił trzęsącym się głosem tuż za drzwiami.
r0;Cofnijcie się! Ustawcie się w szeregu ?twarzą do ściany? [Line up against the back wall]. Nie próbujcie żadnych sztuczek, albo was zabiję!r1;
Zrobili to czego chciał. Gdy zamek obrócił się, Ron kliknął Deluminator
i światła śmignęły z powrotem do jego kieszeni, przywracając ciemność w piwnicy.
Drzwi się otworzyły. Malfoy maszerował wewnątrz, trzymając różdżkę przed nim, blady
i zdecydowany. Chwycił małego goblina i cofnął się znów, ciągnąc Griphooka za nim. Drzwi trzasnęły, zamykając się i w tym sam momencie głośne pęknięcie rozbrzmiało
wewnątrz piwnicy. Ron kliknął Deluminator. Trzy piłki światła leciały z powrotem z powietrza do
jego kieszeni spowrotem w powietrze ujawniając Zgredka - skrzata domowego, który właśnie się przy nich Aportował - ZGRE...! Harry uderzył Rona w ramię żeby
zatrzymać jego krzyk, Ron wyglądał na przestraszonego swoim błędem. Usłyszeli kroki nad swoimi głowami. Draco szedł z Griphookiem do Bellatrix. Wielkie -
przypominające piłki do tennisa - oczy Zgredka były szeroko otwarte, trząsł się od stóp do końcówek uszu. Wrócił do domu starych panów i to jasne że był przerażony -
Harry Potter - Zapiszczał cienkim głosikiem - Zgredek przyszedł Cię uratować
-Ale jak Ty...?
rozdzial od poczatku ale nie do konca jeszcze kawalek zostal
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
komornik
mugol
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:01, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Aniusia napisał: |
Klub Ślimaka nie jest zamknięty |
a przepraszam zeczywiscie masz rację nie jest
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|